niedziela, 17 marca 2013

We Were Born To Love, Not Hide...

Wbijam z kolejnym one-shotem, tym razem bez zapowiedzi, ponieważ był On pisany na szybko xx
Pomimo tego że uważam, że nie jest zbyt dobry, wstawiam go tutaj.
Miłego czytania xxx
___________________________________________________________________
Piosenka - nieodłączny element one-shota!! (http://www.youtube.com/watch?v=5_BN40gfnzw)



*Perspektywa Hazzy*

- Harry, ja naprawdę nie jestem pewien co do tego… - powiedział cicho zdenerwowany Louis masując dłonią swoje ramię. Spojrzałem w Jego przerażone, niebieskie tęczówki. – Też mam tego dosyć ale… Pomyśl. Simon i te chuje z Modest’u będą na nas cholernie wściekli!
Zacisnąłem usta i po chwili wypuściłem powietrze ze świstem. Louis miał racje, będą chcieli nas zabić, ale ja już dłużej tak nie potrafię!
- Kochanie, chcesz dalej cierpieć, okłamywać Directioners? – zapytałem Louis’a i złapałem go za przedramię wprost przeszywając go wzrokiem na wskroś – Przecież nasi fani kochają Larry’ego! Naprawdę jeszcze nie zdążyłeś tego zauważyć?
Louis westchnął i wlepił wzrok w swoje buty. Drugą, wolną ręką uniosłem jego podbródek do góry i ponownie spojrzałem mu w oczy. Pocałowałem delikatnie jego wąskie, malinowe wargi i odsunąłem się kilka milimetrów, nadal będąc na tyle blisko, żeby nasze nosy prawie się ze sobą stykały, a drżące oddechy mieszały w jedność.
- Kocham Cię, Lou. Najbardziej na świecie. Chcę, żeby wszyscy o tym wiedzieli. Urodziliśmy się by kochać, nie ukrywać… - wyszeptałem, a w Jego pięknych oczach zatańczyły iskierki szczęścia. Uśmiechnął się promiennie, na co Ja zareagowałem tym samym. Widok szczęśliwego i uśmiechniętego Louis’a był moim ulubionym. Oplotłem go rękami wokół bioder i z niezwykłą delikatnością przyciągnąłem do siebie, by złożyć na jego wargach kolejny, subtelny pocałunek. Po kilku cudnych sekundach Tomlinson odsunął się kilka centymetrów i oblizał wargi uśmiechając się słodko.
-Zróbmy to, jestem gotowy… - szepnął dmuchając ciepłym powietrzem na Moje usta…


Koncert w Londynie był niesamowity. Kochałem wszystkich naszych fanów, chociaż wrzeszczeli i piszczeli psując nam słuch. Całe show ja i Lou byliśmy trochę spięci, ale staraliśmy się tego nie okazywać i chyba dobrze nam to szło. Przez trzy godziny odwaliliśmy wiele Larry Moments, sprawiając tym radość najbardziej rozwrzeszczanym Larry Shippers. One zawsze były z nami, wspierały nas i w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach to właśnie dzięki nim zdecydowaliśmy się na to, co dziś mieliśmy zamiar zrobić.
Ostatnia piosenka. ,,They Don’t Know About Us”. Wypuściłem z ust drżące powietrze i spojrzałem na stojącego po drugiej stronie sceny Louis’a, który był równie zdenerwowany jak ja. Kiedy nasze oczy się spotkały, posłałem mu pocieszający uśmiech. Ostatnia zwrotka. Ostatnia linijka. Ostatnie słowo. Koniec piosenki.
- Dziękujemy wam! Byliście wspaniali! – krzyknął Zayn, a fani zaczęli krzyczeć jeszcze głośniej. Już mieliśmy schodzić, kiedy Lou głośno, ale ze zdenerwowaniem w głosie powiedział:
-Czekajcie.
Liam, Malik i Niall zatrzymali się i popatrzyli na nas zdezorientowani, a na arenie zapanowała cisza.
-Ja i Louis musimy wam coś wyznać. – stwierdziłem, a Tomlinson podszedł do Mnie wolno. Reszta zespołu patrzyła na nas z wyrazem osłupienia malującym się na twarzy.
- Uznaliśmy, że czas w końcu to powiedzieć...- zaczął Lou i spojrzał mi w oczy. Ja splotłem Jego dłoń ze swoją, a na arenie cisza przerodziła się w okrzyki radości. Już wiedzieli, co się kroi.
-Tak. Nie chcemy was już dłużej okłamywać. Mamy dosyć ciągłego ukrywania się, bardzo przez to cierpimy. Mamy ogromną nadzieję, że wy, jako nasza rodzina, zaakceptujecie nas… Tak, Larry istnieje. Ja i Louis od trzech lat jesteśmy razem. – dokończyłem i popatrzyłem na publiczność. Prawie popłakałem się ze szczęścia, kiedy zobaczyłem, jak bardzo jest szczęśliwa. Radosne wrzaski i krzyki, a następnie głośne oklaski. Po policzku Lou spłynęła pojedyncza łza. Przyłożył dłoń do wykrzywionych w pięknym i szczerym uśmiechu ust.  Gwałtownie obróciłem Go w swoją stronę i opuszkiem palca starłem słoną kroplę która wypłynęła z jego oka, a następnie namiętnie pocałowałem przed wszystkimi. Chłopcy stali z boku i uśmiechnięci od ucha do ucha klaskali razem z publicznością, a Niall, jako kapitan Larry’ego odtańczył dziki taniec i śmiejąc się szczerze wykrzyknął ,,You’re loser, Modest!
Po kilkunastu sekundach czułego i namiętnego pocałunku Louis odsunął się i przyparł czoło do Mojego. Uśmiechaliśmy się patrząc na siebie z miłością w oczach. Przytuliłem wzruszonego Tomlinsona do siebie i wyszeptałem mu do ucha przysłoniętego kasztanowymi włosami dwa piękne słowa, które mógłbym mówić mu zawsze i wszędzie...:
-Kocham Cię…

We were born to love, not hide…




Stylinson'owa :D

1 komentarz:

  1. Jaki tam niezbyt dobry, mi się cholernie podoba. Już po przeczytaniu tytułu wiedziałam, że będzie super ;)
    'You're lose, Modest' haha
    Oh how I wish żeby to naprawdę się wydarzyło ;')

    OdpowiedzUsuń