Pomimo długości, napracowałam się nad nim cholernie, ponieważ zwykle piszę one-shoty o innej tematyce (taak, przy +18 czuję się jak ryba w wodzie xD). Liczę na chociaż 1 krótki komentarz, który wam zajmie kilka sekund, a Mi sprawi ogromną radość i zmotywuje do dalszego pisania ;)
Miłego czytania! <33
______________________________________________________________________________
KONIECZNIE WŁĄCZ PIOSENKĘ - NIEODŁĄCZNY ELEMENT ONE-SHOTA!! LINK
*Oczami narratora*
Krzyk.
Trzaśnięcie drzwiami. Cichy, zduszony szloch.
Louis osunął
się po błękitnej ścianie łazienki i zanosząc się płaczem opadł na
nieskazitelnie białe płytki.
Kolejny
krzyk. Odgłos szklanego naczynia rozbijanego o ścianę.
Lou zacisnął
powieki, spod których i tak wypłynęło kilka słonych łez.
Wiązanka
przekleństw i wrzask.. Następny przedmiot został roztrzaskany przez rzut nim o
murowaną powierzchnię.
Ręka
Tomlinson’a sama wślizgnęła się do kieszeni jeans’ów, aby wyciągnąć z Niej
żyletkę. Obiecał sobie już tego nie robić. Ale to było silniejsze od Niego.
Gwałtowne
głosy z salonu wywoływane przez furię załamanego i rozwścieczonego Harry’ego
ucichły. On również siedział teraz w kącie i wypłakiwał się w rękaw swojego
bawełnianego swetra.
Louis
przygryzł wargi i wstrzymał oddech, aby po chwili wypuścic go z drżeniem. Przez
łzy wpatrywał się w metalowy przedmiot, który trzymał w swojej delikatnej,
wiotkiej dłoni.
Dlaczego nie
mogli po prostu być szczęśliwi, kochać się i nie ukrywać tego uczucia? Dlaczego
wszystko musieli trzymać w tajemnicy? Dlaczego nie mogli cieszyć się sobą i
pokazać innym, jak piękna i silna jest ich miłość?!
Lou podwinął
rękaw swojej białej koszuli omiótł
wzrokiem kilka blizn. Wpatrywał się w nie przez chwilę a następnie wyszukał
miejsce na kolejne ,,dzieło”. Przyłożył żyletkę do tej części ręki, a z Jego
pięknych, niebieskich oczu wypłynął kolejny potok łez. Delikatnie docisnął, a
kilka kropel szkarłatnej krwi wytoczyło się spod małego kawałka metalu.
Lou zagryzł usta
i docisnął jeszcze mocniej. Strużka czerwieni spłynęła z nadgarstka i
zabrudziła białe płytki.
Wtedy drzwi
otworzyły się i stanął w nich przerażony Harry, z bluzka poplamioną łzami i
oczami spuchniętymi od ciągłego płaczu. Złapał w drżąca dłoń pierwszy lepszy
ręcznik i rzucił się w stronę Lou. Uklęknął przed Nim, żyletkę wyrzucił na bok
a krwawiącą ranę opatulił materiałem.
-Loueh,
kochanie, czemu to robisz?! – zapytał patrząc w zaszkolne oczy Tomlinson’a.
-Bo Cię
kocham, Hazz… Chce być szczęśliwy, czemu nie mam do tego prawa?! – wykrzyknął
Louis drżąc i płacząc spazmatycznie. Harry przytulił do siebie zdruzgotanego
chłopaka i schował zapłakaną twarz w Jego kasztanowych włosach. Lou objął
pochyloną nad Nim sylwetkę Hazzy i schował nos w zagłębieniu między szyją a
ramieniem wdychając zapach Jego perfum.
-To już
niedługo się skończy… Jeszcze chwilę, wytrzymamy… ,,This love is too strong”,
pamiętasz? – wyszeptał Styles do ucha swojego ukochanego, na co On w odpowiedzi
kiwnął głową. – Obiecaj mi, że już Nigdy tego nie zrobisz.
Harry odkrył
rany na nadgarstku Tomlinson’a i spojrzał na Nie zaciskając wargi. Jego zielone
oczy wypełniły się łzami.
-Obiecuję…-
szepnął Louis wpatrując się w zdruzgotanego chłopaka z lokami. Hazz pochylił
się i pocałował delikatnie każdą z blizn, w tym tę krwawiącą, która pozostawiła
na Jego pełnych ustach czerwony slad. Lou ze wzruszeniem przypatrywał się temu.
Uśmiechnął się słabo.
-Pamiętaj,
że bardzo Cię kocham i nigdy nie zostawię… Nie pozwolę Cię skrzywdzić… -
powiedział cicho Harry nadal trzymając w swoich dużych dłoniach wiotki i ciągle
krwawiący nadgarstek Tomlinson’a.
-Pamiętam,
nigdy o tym nie zapomnę… - wyszeptał Louis, a Styles pochylił się, aby złożyć
na Jego miękkich, drżących wargach subtelny pocałunek…
Follow me on twitter: @ship_bullshit69
Stylinson'owa :D